Blog

Siano w żywieniu koni – bez tego ani rusz

Hippovet

Wraz ze zbliżającą się zimą, pojawia się ograniczona dostępność do pastwiska i trawy – podstawowego i naturalnego pokarmu koni. Jest ona zastępowana jedynym, dostępnym niemal przez cały rok zamiennikiem – sianem. Na co jednak zwróci uwagę przy wyborze siana dla konia?

Brzuchy inne niż wszystkie

Konie to roślinożercy, inni jednak niż przeżuwacze. Bardzo skutecznie wykorzystują włóknisty materiał roślinny w celu pozyskiwania substancji odżywczych poprzez hydrolizę węglowodanów w żołądku lub jelicie cienkim oraz poprzez fermentację cukrów złożonych (głównie celulozy) przez drobnoustroje zasiedlające przewód pokarmowy. To właśnie dlatego ich naturalnym pożywieniem są rośliny trawiaste i siano. Koń ważący około 500 kg, dziennie przyswaja od 10 do nawet 15 kg pokarmu. Ich duże brzuchy potrzebują zatem dużej ilości sprawdzonej i bezpiecznej paszy.

Najważniejsze pierwsze wrażenie

Pierwszym priorytetem w wyborze siana jest jego jakość. To o wysokiej jakości powinno być zielone i przyjemnie pachnące, bez śladów pleśni (spleśniałe siano ma specyficzny zapach stęchlizny, a jego podanie może okazać się nawet śmiertelne dla konia!) czy nadmiaru kurzu, który może prowadzić do chronicznych problemów z oddychaniem. Ponadto siano powinno być miękkie w dotyku i elastyczne. Należy także unikać siana zbyt przesuszonego oraz zwracać szczególną uwagę na obecność chwastów (mogą stanowić nie więcej niż 10% objętości siana), grubych łodyg czy owadów np. chrząszczy, których toksyny podrażniają układ pokarmowy. W celu wyprodukowania dobrej jakości siana ważnym aspektem jest także technologia zbioru oraz warunki przechowywania –  suche, odseparowane od czynników atmosferycznych miejsce. Ocenę organoleptyczną możemy przeprowadzić samodzielne w stajni czy też w gospodarstwie, natomiast jeżeli chcemy dowiedzieć się jaka jest rzeczywista zawartości składników odżywczych w sianie, dobrym sposobem będzie przeprowadzeniem analizy składu chemicznego w certyfikowanym laboratorium.

Szczegółowa analiza składu pasz

Moc roślin strączkowych

Częstym wyborem jest siano z roślin strączkowych takich jak koniczyna biała, koniczyna ptasia czy najbardziej popularna – lucerna. Wszystkie wykazują się większą zawartością białka i wapnia niż siano z trawy, dostarczają także znacznie więcej energii (około 30% większa kaloryka) czy wiele składników odżywczych takich jak witamina A czy E. Minusem jest jednak proporcjonalnie niska zawartość fosforu i magnezu. Nadmiar białka w sianie z roślin strączkowych zostanie rozłożony na węglowodany i posłuży jako źródło energii. Często jednak może okazać się, że takie bogactwo będzie niekorzystne dla konia, szczególnie jeżeli jest podatny na przybieranie na wadze oraz posiada mało aktywny tryb życia. Najlepiej dobroci płynące ze spożywania wysokokalorycznego siana z lucerny wykorzystają klacze w okresie laktacji, rosnące źrebięta czy konie wyczynowe. Idealnie sprawdzi się również jako pasza dla koni cierpiących na wrzody żołądka, a to ze względu na dużą zawartość wapnia, który sprzyja gojeniu się owrzodzeń oraz pomaga załagodzić kwasowość żołądka.

(Nie)tuzinkowe trawy

Siano z trawy (w tym np. tymotka czy stokłosa)  to najpopularniejszy wybór wśród hodowców koni. Ma ono jednak znacznie mniej białka i energii niż siano z roślin strączkowych, za to charakteryzuje się wyższą zawartością błonnika. Niższa kaloryczność sprawia, że tego rodzaju pokarmu konie będą musiały zjeść więcej, aby zapełnić swoje wymagające brzuchy. Przy wyborze siana należy pamiętać o zapotrzebowaniu energetycznym konia i ewentualnym uzupełnieniu diety w brakujące składniki odżywcze takie jak witaminy czy minerały (np. Gemuse Krauter Mineralien). Jeżeli chcesz być pewny, że siano, które podajesz swojemu rumakowi jest dobrej jakości, wolne od kurzu i pleśni, a także zasobne w składniki mineralne mamy doskonałe rozwiązanie w postaci AlpenHeu. Warto również zwrócić uwagę, iż w okresie jesienno-zimowym, kiedy pojawiają się ujemne temperatury i mroźny deszcz, zapotrzebowanie energetyczne będzie większe. Jak się jednak okazuje, siano z tymotki może być dobrym wyborem dla koni opornych na insulinę, ponieważ ma niższą zawartość skrobi.

Moda na kiszonki

Trawa zwiędła lub świeżo skoszona jest również substratem do produkcji sianokiszonek. W tym celu jest ona umieszczana w środowisku beztlenowym i poddana naturalnej fermentacji, a więc przemianom naturalnie występujących cukrów do związków organicznych takich jak kwas mlekowy czy kwas octowy, pod wpływem metabolizmu mikroorganizmów. Gromadzące się kwasy obniżają pH paszy, a ostatecznie hamują aktywność drobnoustrojów – sianokiszonka jest gotowa. Taka forma paszy  ma znacznie wyższą zawartość wilgoci niż siano i jest dobrą opcją żywieniową dla koni z problemami układu oddechowego, ponieważ jest bezpyłowa. Sianokiszonka jest bogatsza w białko i bardziej strawna niż siano, w rezultacie jest często podawana koniom z nadwagą czy ze skłonnościami do szybkiego przyrostu na wadze. Poza wymienionymi atutami sianokiszonki istnieje również ryzyko jej zakażenia np. jadem kiełbasianym, jeżeli była źle przygotowana lub błędnie przechowywana, dlatego w tym przypadku warto postawić na produkt o wysokiej jakości (np. Sianokiszonka My Land – UNIVERSAL). Koniecznością jest zużycie otwartej sianokiszonki w ciągu kilku dni. Kwaśny charakter tej paszy sprawia także, że nie będzie sprawdzała się dla koni wrzodowych lub z nadwrażliwością jelit. Jest natomiast doskonała dla koni regularnie pracujących, młodych oraz o zwiększonym zapotrzebowaniem na energię i białko oraz dla koni starszych, które potrzebują łatwo przyswajalnego źródła paszy.

Co zatem wybrać?

Popularne są mieszanki siana posiadające różne rodzaje traw i roślin strączkowych oraz wzbogacanie diety w sianokiszonki. Często taki wybór okazuje się złotym środkiem w żywieniu konia.  Najlepsze siano to jednak takie, które będzie dobrane pod indywidualne potrzeby konia, odpowiadając na jego potrzeby żywieniowe podyktowane stylem życia, stanem zdrowia bądź wiekiem, dlatego planowanie jesiennej czy zimowej diety warto skonsultować z dietetykiem czy lekarzem weterynarii.

 

mgr inż.  Justyna Kornicka